Witam,
założyłem ten temat, aby zaznać waszej opinii dotyczącej mojego inwestowania kredytu studenckiego.

Miesiąc temu rozpocząłem studia w Holandii, z racji, że jednocześnie ze studiami pracuję przysługuje mi możliwość zaciągnięcia kredytu studenckiego w wysokości 400 euro miesięcznie. Kredyt ten jest bardzo nisko oprocentowany, w tym roku jest to 0.12%. Każdego roku stopa oprocentowania się zmienia, ale przeważnie jest ona równa lub niższa niż inflacja. W przeciągu ostatnich lat najwyższa była w roku 2013 i wyniosła 0.6%.

Kredyt mogę otrzymywać tak długo jak jestem studentem, a jego spłatę rozpoczynam w 2 lata od momentu zakończenia studiów. Jestem zwolniony ze spłacania rat w razie braku pracy, lub w chwili gdy moje zarobki nie przekraczają holenderskiej płacy minimalnej. W chwili gdy moja pensja jest wyższa niż stawka minimalna, rząd może zabrać mi maksymalnie 4% od różnicy pomiędzy moim zarobkiem, a stawką minimalną. Czas spłaty kredytu to 35 lat. W razie jeśli w tym czasie nie uda mi się go spłacić jest on umarzany.

Zacząłem zastanawiać się czy warto byłoby zaciągnąć kredyt i zainwestować go w akcje, obligacje lub po prostu gromadzić środki na koncie oszczędnościowym. Oprocentowanie na lokatach, jakkolwiek niskie by nie było zawsze wygrywa z tak niskim oprocentowaniem kredytu. Inwestycja w akcje, choć oczywiście bardziej ryzykowna może odpłacić mi się dużą stopą zwrotu ( po 35 latach i spłaceniu kredytu).

Inwestowaniem oczywiście nie chciałbym zająć się osobiście (przynajmniej na początku). Jestem laikiem w tych sprawach, inwestowałem tylko na tym symulatorze. Swoje środki chciałbym powierzyć doradcy finansowemu lub komuś kto zajmuje się inwestycjami na poważnie.

Czy macie może doświadczenie z "projektami" tego typu? Czy może Wy sami lub Wasi znajomi coś takiego robili? Patrząc na warunki kredytu wydaje mi się to oczywiste, że powinienem skorzystać z takiej okazji, mam jednak zaszczepioną starą Polską mentalność, w której kredyt=zło, dlatego też proszę Was o poradę

Myślę, że możemy być świadkami pęknięcia kolejnej "bańki" giełdowej. Jak dużej? Pokaże to czas. Dziwi mnie natomiast reakcja rządu Chin, to normalne, że po dużym wzroście musi nastąpić korekta. Biorąc po uwagę 160 % wzrost w ciągu roku, 25 % spadek nie wydaje być się tak straszny. Tymczasem Chińczycy za wszelką cenę chcą utrzymać hossę. Na pewno ta sytuacja nie pozostanie bez wpływy na światowe indeksy, w tym naszą rodzimą GPW. Pozostaje tylko śledzić rozwój tej sytuacji (przynajmniej z moim poziomem wiedzy jako laika). Nie mniej jednak interesuje mnie sytuacja na rynku walutowym i umacniający się dolar. Czy w związku z wydarzeniami w Azji i Europie może dojść do progu 4,00 zł? Czekam na wypowiedzi forumowiczów z większym doświadczeniem i wiedzą, nie snujących spekulacji w przeciwieństwie do mnie.