Witam, pytanie raczej jedno z tych tysięcznych pytań początkujących za którego się uważam.
Kończąc książkę Pana Marka Shipmana "Inwestycyjny Boom czyli...", zastanawiam się nad podjęciem gry na poważnie.
Do mojej rozkminy pragnę Wam przedstawić trochę moją sytuację.
Jestem żonatym facetem z dorobkiem dwójki dzieci ( drugie w drodze). Posiadam tam jakieś oszczędości jednak przeznaczone są na konkretny cel i nie mogę z nich korzystać (m.in. budowę domu).
Wszędzie gdzieby się nie odnieść proponują założyć kapitał giełdowy z oszczędności które ewentualnego stracenia nie pogrążą nas. W sumie mądre bo wiadomo inwestowanie w giełdę niesie ze sobą ryzyko.
Pan Shipman pisze o inwestowaniu kapitału długoterminowego na podstawie trendów, i teraz tak, skoro według niego mógłbym zarobić na emeryturę poprzez inwestowanie na giełdzie, ale równocześnie musiałbym wnieść kapitał pewnie około 10 000 zł nasuwa mi się pytanie, czy ja jestem inny czy poprostu nie każdemu trafia się taka suma którą rzekomo ryzykiem można obarczyć.
Z tej mojej rozprawki wynika iż nie za bardzo będę w stanie grać w inwestowanie z w/w książki , moje pytanie do Was jest takie, czy według tutaj szanownych użytkowników opłaca się póki co inwestować dajmy na to wyskrobany 1000 zł na giełdę i uprawiać np Day-trading, czy to w ogóle nie ma sensu gdyż np. dla początkującego mnie zyski będą tak małe że ledwie starczą na prowizję dla biura ?.
Mój poziom zaawansowania jest taki że gram w ową grę giełdową nie cały miesiąc, i tak naprawdę póki co przeczytałem 2 ksiązki na temat giełdy ale cały czas szukam sposobu na jakiekolwiek inne źródła przypływu pieniędzy niż praca na etat.
Bardzo proszę o odpowiedź, jeżeli nie pokręciłem tego mojego pytani za bardzo
Pozdrawiam