Panie, Panowie, istoty humanoidalne i inne...
Trafiło się mi ostatnio na ciekawy artykulik:
https://www.theguardian.com/news/2017/jul/11/how-economics-became-a-religion
Lektura niestety anglojęzyczna, ale to dla waszych światłych umysłów to zapewne żaden problem.
Nurtowało mnie niedawno nieco podobne pytanie - Czy ekonomia jako powszechnie akceptowana nauka jest w pełni uniwersalna? A może jednak jest poprawna tylko wobec bytów antropocentrycznych??
Nawet kilka zdań napisałem, ale były one równie tandetne co obrady sejmu, więc nie dostąpiły zaszczytu publikacji.
Personalnie widzę w ujęciu do ekonomii jako struktury parareligijnej, systematyzowanej zaawansowanymi metodami matematycznymi, całkiem sporo sensu.
W końcu opiera się ona na tych samych fundamentach co dowolny system społeczno-prawny.
Na danych uzyskiwanych od i przez niedoewoluowne istoty typu Homo.
I niestety powiela wady tychże systemów - uproszczone, nierzeczywiste bądź zwyczajnie idealistyczne założenia odnośnie statystycznej jednostki typu Homo.
W teorii najprostszym sposobem eliminacji tej niedoskonałości w założeniach, jest użycie tzw. zewnętrznego czynnika oceniającego tudzież niezależnego obserwatora.
Niestety obecnie takich cudów nie produkujemy, ani nie mamy jakiegoś uczynnego kontaktu spoza planety...
Tym niemniej jednak przy nanoszeniu poprawek zgłoszonych przez "obiektywne" źródło, należy również brać pod uwagę tzw. paradoks obserwatora, oraz potencjalnie o wiele groźniejsze różnice w odbiorze i zrozumieniu tzw. rzeczywistości.
Ale to już nie ekonomia, czy też matematyka, ale metafizyka świadomości połączona z możliwymi różnicami w fizyko-chemicznym mikro i makro działaniu analogu umysłu obserwatora i jednostki Homo. Czyli nuda i psychobrednie na kiju...
Ps. Jeśli angielszczyzna to jednak problem, za przysłowiowego browarka mogę zrobić niezłe tłumaczenie na lokalne narzecze.
Ps2 - Edycje odnośnie linku do tekstu i jego widoczności
Q.
Edytowany 5 raz-y, ostatni raz: 2017-10-27 22:31:03Całość to coś więcej niż suma części...