Załóż konto | Przypomnij hasło
Filtruj wg spółki:
Poziom Edukacji w Polsce
Wyświetleń: 4365. Obserwuje: 6 osób.
Post: #1 
2013-05-04 13:55

Usunięty

Posty: 0
Shouty: 0
0
Witam,

Tak właśnie przeczytałem temat na onet.pl o polskiej edukacji i jak ona jest zła. Napisał to profesor, tylko mam pewne wątpliwości do kilku kwestii czy faktyczni ma rację.

Link tutaj:

http://wiadomosci.onet.pl/kraj/prof-boguslaw-sliwierski-zmierzamy-ku-edukacyjnej-,1,5485780,wiadomosc.html

Zacznijmy od tego:

"Testy nie mierzą głębi wiedzy i jej zakresu, ale powierzchowne umiejętności i kompetencje. Tymczasem wiedza uczniów jest wynikiem nie tylko pracy nauczyciela z uczniami, ale także ich samokształcenia, umiejętności i samodzielności uczenia się, a przede wszystkim jest uwarunkowana pozycją społeczno-ekonomiczną środowiska rodzinnego uczniów, zwłaszcza wykształceniem ich rodziców – mówi Śliwierski."

To jak najbardziej prawda, bo testy nigdy nie sprawdzały wiedzy, tylko tak zwane wkuwanie. Na testach nikt się jeszcze nie nauczył żadnej wiedzy o zarządzaniu, ekonomii, czy kompletnie niezwiązanych z tymi dziedzinami właściwościami.
Problemem nie są same testy w sobie, tylko ich zastosowanie. Kwestia czy testami chcemy sprawdzić wyrywkowo wiedzę na początek, czy też ją sprawdzić głębiej w celu eliminacji. Tę drugą kwestię robi się w testach bardzo prosto +1 pkt za prawidłową odpowiedź, 0 za brak i -1 za złą, do tego test wielokrotnego wyboru. Czyli by dostać +1 pkt trzeba odpowiedzieć na wszystkie odpowiedzi poprawnie. Sama zasada testów nie jest zła, jedynie umiejętność ich zastosowania oraz tego co chcemy osiągnąć.

"Według niego "rynek oświatowy opanowała ukryta prywatyzacja", gdyż do edukacji publicznej przenosi się "rozwiązania znane z firm, koncernów, zobowiązujące do pilnowania efektywności, optymalizacji kosztów i zysków". – Innymi słowy jakość polskiego szkolnictwa mierzy się unijnymi wskaźnikami, które warunkują, gdzie trzeba zaoszczędzić, ograniczyć środki z budżetu, ciąć etaty – dodaje."

Jeszcze do tej pory nie usłyszałem, że poziomy specjalizacji polskich studentów zagrażały polskiej gospodarce. Jestem ciekaw jak Pan profesor by wytłumaczył prostą sprawę... Prowadzę w rzeczywistości firmę produkującą obuwie i co mam zatrudnić człowieka po LO, który nie ma o tym zielonego pojęcia ?? Bo zdaniem Pana profesora, to mogę sobie pozwolić na wyrzucenie pieniędzy w celu tylko i wyłącznie zatrudnienia danej osoby... Co śmieszniejsze zapewne jego argumentem by było jego szkolenie przeze mnie. Tylko ja bym się zapytał, dlaczego szkoła nie nauczyła go tego co potrzeba oraz dlaczego wybrał zły kierunek (zły kierunek to powiązanie rodziców oraz określenie na poziomie młodego wieku umiejętności danej osoby).

"Śliwierski zaznacza, że obecnie sfera edukacji przypomina chińską fabrykę, gdzie liczy się cena i ilość, a "jakość to rzecz wtórna".

Jak przyznaje, "nasz system edukacji polega na manipulowaniu wskaźnikami, a nie kształceniu młodych ludzi". Jak to możliwe? Jak się bowiem okazuje, testy sprawdzające wiedzę ustawia się pod uczniów.

Według rozmówcy "Dziennika Gazety Prawnej" obecny system edukacji służy tylko temu, aby "spełnić oczekiwania unijnych ekspertów" i "dobrze wypaść w ich miernikach". Nikt natomiast nie myśli o tym, jak polepszać efekty kształcenia.

Profesor nauk humanistycznych Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej i Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie podkreśla, że o dobru ucznia kompletnie zapomniano.

- Szkoła nie uczy ich (uczniów – przyp. red.) już umiejętności związanych z krytycyzmem, analizowaniem zjawisk w kategoriach przyczynowo-skutkowych, wyciąganiem wniosków. To zostało zredukowane przez samych nauczycieli. Nie dlatego, że nie chcą tego uczyć, ale takie są dzisiaj podstawy programowe – stwierdza Śliwierski.

Jego zdaniem "młodym ludziom proponuje się dziś wiedzę typu instant, (...) a test buduje się na zasadzie teleturnieju »Familiada«".

- Wypuszczamy pokolenia nastawione zadaniowo, egoistycznie, unikające zagrożeń. A przecież istotą edukacji powinno być wykształcenie osobowości żyroskopowych, wewnątrzsterownych, kierujących się własnym rozumem, sumieniem, wartościami i poczuciem odpowiedzialności – twierdzi."

Bardzo długi fragment, ale nie ma co go dzielić, bo tutaj moim zdaniem najważniejszy jest kontekst wszystkiego.

Pan profesor ma oczywiście rację, że produkujemy bezmózgów z tytułem mgr. Tylko sam zapomina chyba, że sam skończył szkoły, które uczyły bardzo podobnie... Chyba kwestia pod tym względem jest adekwatna do jego ocen systemu edukacji pod względem problemów.

Problemem jest jak to pisałem na shout, brak szkół zawodowych oraz technicznych, które dają przygotowanie do zawodu. Studia wtedy powinny być uzupełnieniem wiedzy i staraniem się o lepszą pozycję w firmie.

Co do etyki i wartości uczonych w szkołach. Tego nigdy nie było w polskich szkołach, nie w szkołach po '45. Tutaj akurat amerykanizacja, którą tak gardzi w tym artykule Pan profesor, pozwala to poznać i zrozumieć. Może problemem, którego nie rozumie Pan profesor jak i wielu ludzi, to, że etyka postępowania wywodzi się z domu, z którego ktoś wychodzi. Czy polskie społeczeństwo ma wypracowane godne systemy postępowań w życiu i biznesie. Moim zdaniem nie ma i mieć nie będzie, jeżeli będziemy dalej deprecjonować pracę jako część kultury, rozwoju oraz samokształcenia.

Reasumując, to nie jest wina amerykanizacji edukacyjnej u nas, tylko pozostanie w dawnym systemie nauczania. A wykorzystanie najgłupszego systemu sprawdzania wiedzy jakim są testy, by potwierdzić, że system polskiej edukacji jest ok, tylko winą obarcza tych co do tego doprowadzili.

Edytowany 2 raz-y, ostatni raz: 2015-05-16 19:20:56

Post: #2 
2013-05-06 10:00

arnolddgt

Orneta
Posty: 1258
Shouty: 39729
2
"Pan profesor ma oczywiście rację, że produkujemy bezmózgów z tytułem mgr. Tylko sam zapomina chyba, że sam skończył szkoły, które uczyły bardzo podobnie... Chyba kwestia pod tym względem jest adekwatna do jego ocen systemu edukacji pod względem problemów."

Abra tu się nie zgodzę. Pracuję w szkole i jeszcze pamiętam jak wyglądała szkoła "za moich czasów", a jak wygląda to teraz. Moje pokolenie - co prawda nie pokolenie geniuszy, ale miało jakieś fundamentalne elementy wiedzy. Jak patrzę teraz to czasem idzie się załamać. Każda dziedzina wiedzy kuleje. Nie mówię o jakichś zagadnieniach typu: "nie każdy wie" tylko o tych, że "wstyd nie wiedzieć".
Pytania o stolice kraju, co napisał Mickiewicz czy Sienkiewicz, podstawowe elementy anatomiczne czy choćby okresy wojen to bardzo często nieosiągalne stopnie wiedzy dla tych osób.
Sam prowadzę korepetycje z matematyki i to co tam się dzieje to woła o pomstę do nieba. Uczennica pierwszej klasy liceum (!!!) ma problem z tabliczką mnożenia - i to nie jest sporadyczny fakt. A jeszcze podle mają tupet się sprzeczać ze mną co do wyniku. (Scwaniłem się i nagrywam lekcje na dyktafon z niektórymi, żebym mógł udowodnić).
Pamiętam moich nauczycieli - większość mocno z czasów PRL. Mieli cel: "nauczyć" i wywodzili się z czasów, że uczeń nie był bogiem. Dziś nadmiernie rozwinięte prawa ucznia sprawiają, że nauczyciel traci metody wpojenia dyscypliny - nie mówię o jakimś biciu czy przemocy, ale o rozsądnych "karach" pedagogicznych.
Inny aspekt to właśnie sama dyscyplina, której wielu nie wynosi z domu. Wiecznie zapracowani rodzice, brak czasu, stres wyładowywany na dzieciach sprawia, że frustracje rodziców przechodzą na dzieci, a pogłębiane są problemami w szkole.
I na koniec wnioski co do systemu testów - dla mnie chorego. Czasem mam wrażenie, że Ministerstwo Edukacji wychodzi z założenia, że durnym narodem łatwiej kierować. Zawężanie horyzontów, ograniczenie światopoglądu, minimalizacja myślenia samodzielnego i hamowanie umiejętności wypowiedzi to same "atrybuty" takiej formy sprawdzania wiedzy. Maturalna praca z języka polskiego to kpina. Abiturient musi wykuć na pamięć pracę, którą napiszę mu emerytowany nauczyciel. Parodia!! Przeczy to idei nauczania języka polskiego - "...by język giętki powiedział wszystko, co pomyśli głowa."
No ale jak tu mówić jak ani język nie giętki ani głowa nie za wiele myśli...
Bogaty nie jest ten co zarabia, ale ten co oszczedza..!!

Post: #3 
2013-05-06 10:55

Princman

Tymczasowo na Ziemii
Posty: 45
Shouty: 38
0
Dużo do myślenia daje porównanie, jak wyglądał język codzienny i kultura osobista przedwojennej inteligencji, a jak to wygląda dzisiaj, po 100-letnim przymusie szkolnym. Np choćby wśród studentów.

Obawiam się, że już dawno jakość przeszła w ilość, a te wszelakie dyplomy dodały tylko arogancji i animuszu prostackiej gawiedzi, która mentalnie nie wybija się powyżej swych bosych dziadków.

Post: #4 
2013-05-06 11:07

arnolddgt

Orneta
Posty: 1258
Shouty: 39729
2
Dużo racji Princman. Słownictwo teraz jest ubogie i bardzo skrótotwórcze. Nie wspomnę o ortografii i gramatyce. No i pozostaje kwestia wulgaryzmów. W sobotę byłem na meczu. Przede mną siedziała drobna dziewczyna - na oko 15-16 lat. Nie kibicowała tylko rozmawiała z drugą dziewczyną o piątkowej imprezie. Rzucała mięsem tak, że większość łysych kiboli z drugiej strony stadionu byliby pod wrażeniem. Ja byłem w szoku.

Z sentymentem oglądam starsze polskie filmy czy te na podstawie polskich dzieł, gdzie barwność języka i jego kwiecistość bardzo mi się podoba.

No ale takich filmów jak na lekarstwo - za to mogę na każdym kanale obejrzeć jak na jakimś wiecu podpowiadają dla P. Millera - bądź co bądź rozwiniętego polityka - jak zwracać się do ludu! Żenada...
Bogaty nie jest ten co zarabia, ale ten co oszczedza..!!

Post: #5 
2013-05-06 22:59

Usunięty

Posty: 0
Shouty: 0
0
Dokładnie, problem polega na prawach jakie przysługują uczniom a jakie nauczycielom. Nam uczniom można dużo więcej, strasznie złą oceną czy rozmową z rodzicem nic nie daje, mentalność ludzka jest straszna bo taki rodzic stanie w obronie dziecka(można na przykład podam fakt że mam przyjaciela policjanta i pyta się matki 13-letniego chłopaka komu by uwierzyła(podał fakt oczywiście niestosownego zachowywania się w szkole)matka bez żadnego zastanowienia odpowiedziała, że uwierzy synowi.. a kiedyś nikt się nie przyznawał do tego co zrobił bo dostałby w domu poprawkę i myślę że dużą rolę odgrywają również kompetencje nauczycieli, mam w liceum nauczycieli którzy sporo wymagają ale chodzę na te lekcje z większą przyjemnością niż na te na których nic nie trzeba robić bo przynajmniej wynoszą z nich jakąś wiedzą a z tamtych nowe ploty od znajomych.

Post: #6 
2013-05-06 23:59

qube

Universe
Posty: 435
Shouty: 48214
0
Nie wiem czy z racji wieku moją wypowiedź można traktować w jakikolwiek poważny sposób (inne aspekty pomijam milczeniem), ale...
ale kilka prostackich słówek "podsumowania" się przyda:
Każdy z przedmówców i przedmówczyń wnosił mniejszy lub większy kawałek śmietnika jakim jest Polski system edukacji na światło dzienne.
Tym niemniej problem jest wielowątkowo rozszczepiony przyczynowo,
a łatanie go kolejną reformą przypomina pracę naszych kochanych drogowców nad słynnymi dziurami w drodze.
Abramis i arnolddgt ciskają gromy na prostactwo edukacyjne - jest to problem, ale jeśli ktoś chce się czegoś nauczyć to znajdzie na to sposób vide moja paskudna osoba czytająca więcej niż 10 - 20 statystycznych Polaków i wielu innych głodnych wiedzy.
Wybaczcie, że nie serwuję merytorycznie ciężkawostrawnej papki faktowej ale to nie moja broszka
Princeman - zapaść kultury, pojętej jakkolwiek to sobie umyślicie, widać od połowy lat 90., a osobiście uważam że ten trend będzie raczej paraboliczny w kształcie o pierwszej pochodnej z opisującej go funkcji wyraźnie in ++ [ dla niewtajemniczonych - trend silnie rosnący].
Tu rodzi się pytanie czy można się spodziewać wkroczenia sinusoidalnej linii wzrostu/upadku kolejnych cywilizacji i jeśli takk to w jakim okresie czasu, oraz w którym momencie wzrostu/spadku jesteśmy.
Co do kwestii językowych - mamy coś co przypomina wtórną de-ewolucję językową, jest to natomiast w pewien sposób uzasadnione zmianą tempa napływu informacji do zwerbalizowania i niedoskonałościami przecież tak doskonałego aparatu mowy.
I ty mamy dualne możliwości rozwoju - ewolucja nowo-mowy, lub też wyewoluowanie nowych jeszcze bardziej uproszczonych form komunikacji - być może opartych na symbiozie implantów w ośrodkach mowy w mózgu i systemów łączności krótko- i długo-dystansowej - głosy tych którzy twierdzą że to szkodliwe dla mózgu i powoduje nadmierną aktywność komórek mutujących do postaci rakotwórczej sobie z uprzejmym milczeniem pominę.
Tak samo pominę sobie tym razem z wyniosłą pogardą nasza młodzieżową "mowę mięsną";
cóż grilla z tego się nie zrobi więc i po co marnować na to czas.
Żenadę polityczną mamy na co dzień aż do znudzonego zachłyśnięcia tym syfem - czyli omijamy szerokim łukiem ( kupy się nie tyka )
Karola - nowa twarz i od razu poważne obserwacje
Tak trzymać!
Czy oś problemu stanowią takie rakopodobne w rozroście prawa uczniów?
Tak i nie.
Tak, bo nikt ich nie nauczył - jak sama wspominasz odpowiedzialności,
i nie, skoro są też jednostki odpowiedzialne ( nie napiszę, że np. Ty bo wyjdę na lizusa i pochlebcę, ale cóż właśnie się stało )
Większy problem stanowi fakt zaniku wzorców w rodzinie - wraz z rosnącymi tzw. " dziurami międzypokoleniowymi" coraz więcej młodych ludzi, notabene takich w moim wieku również, autorytetów szuka na ślepo (metodą prób i nierozpoznanych błędów),jak zwał tak nazwał i koniec. Zwykle jednak takim wzorcem stanie się starszy kolega, znany celebryta, postać z filmu o niczym...
Ale dość trucia o wzorcowaniu się na szambie z braku perfumerii - parafrazując Big Cyca.
Kompetencje nauczycieli:
Z perspektywy ucznia masz rację,
z perspektywy drugiej strony (nauczycieli) dysponujemy:
- szalonymi zmianami programu nauczania
- niską płacą za niewdzięczną pracę rozbijania zabetonowanych bzdurami głów uczniowskich
- wspomnianą już uczniowską leniwcowatością powszechną (najczęstsze objawy to zanik wyższych funkcji poznawczych )
-etc. [ nie chce mi się już pisać :P]


Dobra teraz mniej wytrwali mogą już odpaść - zostaje część dla wielbicieli mocnych niekoniecznie prawnie niedozwolonych używek czytelniczych, czyli kilka słownych obserwacji problemu z czasem pierwszej ręki.

Czuję się idiotą szwendającym się pośród kretynów w świecie gdzie normalność zamyka się w pokoju bez klamek, a każdy kto stając przed szeregiem uświadamia innym jak wiele głupoty mają do nadrobienia staje się bożyszczem tłumów....

Z tym zastrzeżeniem że teraz mi się zapodział dalszy wątek temtyczny i wrócę do tego w innej czasoprzestrzeni jako mrówcza reinkarnacja zbuntowanego programu do obsługi łopaty
C.D.N.
Czyli
Cześć i dzięki za poświęcenie



Edytowany 2 raz-y, ostatni raz: 2013-05-07 00:15:13
Całość to coś więcej niż suma części...
https://qube19.blogspot.com/

Post: #7 
2013-05-07 08:50

arnolddgt

Orneta
Posty: 1258
Shouty: 39729
2
Qube ja nie wiem co Ty bierzesz, ale towar jest ewidentnie z wyższej półki.
Ewidentnie tez nie pasujesz do społeczeństwa bezpłciowych ignorantów konformistycznie podchodzących do panujących zasad etycznych i panującego systemu - teraz ja wyszedłem na lizusa i pochlebcę... No ale biorąc pod uwagę, że nie robię tego dla celów materialnych może będzie mi to przebaczone
Odnośnie mojej pasji oglądania filmów i czytania dzieł z kwiecistą mową to chyba znalazłem kolejną kategorię - wyindywidualizowane wywody rodem ze Stachury w ujęciu Qube'a.
Więcej takich tekstów...
Pozdro
Bogaty nie jest ten co zarabia, ale ten co oszczedza..!!

Post: #8 
2013-05-07 13:24

Princman

Tymczasowo na Ziemii
Posty: 45
Shouty: 38
0
Porzucając (może na chwilę) atmosferę przepełnioną wonią absyntu, dam mały przykład jak może wyglądać alternatywa dla rozwoju młodego człowieka.

Jakiś czas temu zagranicą spotkałem kobietę, która nie posyłała syna do szkoly. Wtedy miał ten chłopak 11 lat. Podchodził jedynie co rocznie(co semestralnie?) do egzaminów państwowych, tak by zaliczać wymagane dla jego wieku partie materiału.

I teraz - chłopak władał czyściutkim oksfordzkim angielskim, niczym młody lord - nie musial chodzić do szkoły - mógł wyjeżdżać na wyspy i uczyć się tam w swym najlepszym do tego wieku.Dodatkowo mógł uczyć się gry na skrzypcach i jeździć na obozy judo. Chłopak był bardzo otwarty i miał znajomych w różnym wieku i wielu miejscach. Miał na to wszystko mozliwość i czas, bo nie zaznał szkolenego aparatu przymusu zabijającego ludzki indywidualizm. Oczywiscie w tym wieku miał mozliwość wyboru czy chce do szkoly czy woli tak jak jest.
Ja akurat nie mam na razie takich dylematów, ale mój bliski znajomy, który akurat ma duże doświadczenie z "kopaniem się" z przymusem naszego państwa, również nie zamierza posyłać swej córeczki do szkoły chcąc zaoszczędzić jej wielu z tym zawiązanych patologii i dać podobne do wyżej wymienionych alternatyw.

Co do samego systemu szkolnictwa, tak pokrótce - Niestety od szczebla podstawowego po wyższy w świadomości uczniów, ale i niestety pedagogów pokutuje przekonanie, że nauka jest dla oceny, zaliczenia, dyplomu ..i w sumie na krótką metę może to się sprawdzać bo tzw. pracodawca instytucjonalny nie wymaga wiedzy, a dyplomu. Tylko że "urzędniki" nie wytworzą dla państwa PKB, a i ilość etatów zdaje się zbliża się już do przesilenia.

Odwołując sie do abramisowego prof. Śliwerskiego; polskie uczelnie to jest chińska fabryka, bo łatwiej jest kupić kredę, tablicę i wbijać do głów na zaliczenia, co twierdził Weber, a co tam inny jeszcze ważny teoretyk, niż wyposażyć laboratorium na politechnice lub zatrudnić kadrę,która mogłaby uczyć konkretnych rzeczy z konkretnych dziedzin, które ocierają się o szeroko pojętą innowację lub mają konkretne praktyczne ukierunkowanie.

Od jakiegoś czasu słyszy się o reformie polegającej na rozciągnięciu przymusu szkolnego na sześciolatków. Ruszają kampanie,które mówią jakie to dobre dla dziecka i jakie to ono dzięki temu będzie mądre, przecież tak jest w Europie ..itp
A mi się wydaje, że chodzi o to, że przy naszej demografii, brak takiej reformy skutkowałby koniecznością zwolnień nauczycieli, a na to permanentne rządy "tu i teraz" pozwolić sobie nie mogą.

I tak; Mamy reformę szkolnictwa(ta gimnazjalna), która skazuje całe pokolenia na chroniczny imbecylizm. W mediach do niedawna brzmiały jeszcze głosy by rozliczyć złodziejeską prywatyzację - ukarać odpowiedzialnych. Abstrahując od samego problemu prywatyzacji - zadaję retoryczne pytanie; jaka w takim razie powinna być kara za zagładę intelektualną pokolenia?




Edytowany 1 raz-y, ostatni raz: 2013-05-07 13:29:31

Post: #9 
2013-05-07 18:01

qube

Universe
Posty: 435
Shouty: 48214
0
Zebraliśmy się tutaj aby celebrować reinakrnację...
...
...
I nie daliście mi odpocząć i w spokoju zreinkarnować

Cóż, mówi się trudno i dalej pcham się w edukacyjne bagno rozdwojenia znaczeń.
Jednakże po kolei
Arno już wie, ale reszcie może szczęśliwie zaskoczonych czytających tłumaczę że:
Primo - pisałem i piszę to na trzeźwo
Secundo - absynth ma bliżej niepotwierdzone organoleptycznie działanie ciutko halunowywoławczotwórcze, po którym opisywałbym różowych Marsjan w fioletowych gatkach (upiorna kolorystyka) grających w gwiezdne polo statkami kosmicznymi z obscenicznym malunkiem trzypiersiastej trajkoczącej nierządnicy z Traal na moim suficie
Niektórzy fizycy już to testowali - stąd mamy fizykę kwantową

Tertio wracamy na połniepoważną ścieżkę rozumowania.
Alternatywa princemana z wierzchu wygląda jak cudnej smakowitooglądalności lukrowany torcik z posypką i świeczkami
Niemniej jednak zerknijmy na przepis:
- odpowiednie prawo dopuszczające taką sytuację ( cóż jak znam naszych gierojów z Wiejskiej to moje istniejące in potentia praprawnuki się tego nie doczekają)
- zdolny młodzian (takich w tym zaścianku na ustach całego świata nie brakuje)
- odpowiednie usadowienie w kastowości społecznej majątkoposiadaczy rodzicieli owego wybitnego przedstawiciela Homo sapiens (jak zafundujecie mi oddział detektywistyczny z pełnym rynsztunkiem rodem z CSI to takich znajdę)
- niesamowita odporność na stres tego dzieciaka (bądźmy "poważni" kto byłby tak szalony żeby wytrzymywać mentalnie egzaminy decydujące o własnej przyszłości o takiej częstotliwości*
- można pogmerać głębiej i znaleźć takich ujmując to wskroś i generując metaforyczną metaforę konserwantogwarantów sukcesu więcej - z braku czasu i chęci na tym sobie poprzestanę.

* Nie dotyczy studentów renomowanych kierunków technicznych i wszelkiej maści i owłosienia fizyków ( szczególnie tych od kwantów i buzunów - oups bozonów )

Sytstem edukacji znów dostaje baty niczym reprezentacja Polski w piłce nożnej w meczu z Ekwadorem. Łomot całkiem zasłużony, tylko jest tam takie małe ale wielkie logiczne "ale":
Paradoksalnie rozbierając część wypowiedzi : "
"urzędniki" nie wytworzą dla państwa PKB
"
dostajemy paradoks godny równań Schrödingera ( które nomen omen potrafią dochodzić do ponad 200!! zmiennych [czyli z mózgowcowego na polski docierają do ponad 200 osobnych wymiarów na osiach współrzędnych])
Te jednostki "urzędniki" - nie podoba mi się konotacja tego sformułowania - zostawmy to na osobne danie główne dla mózgu
produkują więcej PKB niż można by się po nich spodziewać. Biorąc pierwszy względnie możliwie najgłupszy przykład producenta dyskietek 3,5 cala, który, egzystuje sobie w względnym niedostatku gnębiony nadmiarem podatku, dzięki ukochanemu(sic!) ZUS-owi, a kończąc na wspaniale zadowolonym przemyśle informatycznym który obłowiony na "informatyzacji" tejże instytucji spokojnie snuje radosne plany na przyszłość.
Ale jakby tego było niemało to jako nadmiar danych pozwolę sobie "wklepać" parę przydługich znaczków więcej i ponudzić kadzidłem logiki jeszcze przez sekundkę, no może parę tysięcy
A więc korona produkcji urzędniczej - ręce zacierają świdrując w górę ceny papieru producenci niemożebnie przecież molestowani protestami przez napalonych "ekoświrów".
Fabryki długopisów "jednorazówek", wytwórcy pieczątek, importerzy kaw i herbat wszelakich, długa lista mi się tworzy więc ją skończę zanim się nią do cna znudzę...
Liczba etatów zbliżająca się do przesilania - dla mych oczu zwrot poezja.
Nawet szkoda mocy przerobowej ograniczonego umysłu na pisanie czegokolwiek o tym niezwykle powszechnym fenomenie państwowości.
Profesora Śliwerskiego ujmę sobie w klauzulę taką*:
Mieli dyplom dla kmiotka więc wybrali pociotka, a że pociotek był kmiotek więc wyszedł rym

* Zastrzega się możliwą niepoprawność osądu/polityczną/społecznoprawną (niepotrzebne wyrzucić do odpowiednio oznakowanego pojemnika na śmieci, w razie niedopełnienia tego obowiązku bądź porzucenia odpadu grozi grzywna zgodna z lokalnym widzimisię Straży Miejskiej lub organu podobnie zmutowanego)

A jeszcze łatwiej niż kredę jest kupić drukarkę i tusz zamiennik i produkować magistrów niczym Ben Bernanke dolary, ale to już zapisek na margines.
Lecąc dalej niczym Apollo 13 dręczony awariami myśli...
Reforma sześciolatków - sensownego zdania w tym temacie nie wydukam nawet na torturach. Natomiast rządami "tu i teraz" pobawię się z niezwykłym okrucieństwem "logicznego" wymysłu mojego umysłu:
Otóż według tego cudactwa które ośmiela tytułować się integralną częścią mojej osobowości rządy typu "Here and now" (skąndinąd niezła płyta Nickelbacka) zwykle kończą się opowieścią klasy "Nasze marzenia i możliwości ich niespełnienia" gdzie narratorem jest podstarzały koleżka z tytułem z wspomnianej już drukarki na głodowej emeryturce fundowanej przez kredyty z MFW.
Recenzje tegoż dziwoląga przyszłościowo-realistycznego są adekwatnie żałosne.

W skazywaniu całych pokoleń na chroniczną śmiertelność, to o ile mój sklerotyczny mózg pamięta, wyspecjalizowali się osobnicy klasy huna Atylli czy też bardziej nowocześnie( na skalę mniej lub bardziej światową) Al-kaida, Hitler czy znienawidzony przez wielu,a kochany przez innych Stalin.
Tak więc "
Mamy reformę szkolnictwa(ta gimnazjalna), która skazuje całe pokolenia na chroniczny imbecylizm."
w tym towarzystwie wypada niemal zabawnie, o ile w ogóle można mówić o jakimkolwiek skazywaniu.
O wspomaganiu/katalizowaniu istniejącego procesu proszę was bardzo trajkoczcie ile wlezie na przerwach w szkole/pracy/na kawę* etc.

* Wiecie co zrobić

"
kara za zagładę intelektualną pokolenia?
"
Słowa tak pikantne,że nawet lekko niedoszacowywując liczą sobie około 10 000 000 SHU (Scoville Hotness Unit zainteresowanych odpowiednikiem odsyłam na wędrówkę w internetowej dżungli pełnej wrażeń - wujek google zna odpowiedź)
I to samo co powyżej - muszę się powtarzać? Przecież powtórki są freakiniasto fantastycznie nudne ( sorka za neopoloanglicyzm ).
C.D. możliwe że nastąpi jeśli ktoś mi na przysłowiowy odcisk wstąpi (nie mylić z procesem serowytwórczym)
Czyli
Cześć, pozdrowionka i dzięki za zamarynowanie mózgu moim wywodem.

PS. Mały bonus od firmy czarnorynkowej działającej tu jako osobnik zwany "Qube":

"Bo świat jest ich pełen"

Wy którzy w skisłych ścianach umysłowej paranoi zamkneliście siebie...
Każdemu kto ośmieli się być głupcem w skretyniałej krainie...
Każdemu kto ośmieli się wspiąć po zrozumienia drabinie...
Każdemu kto w gwiazdy spojrzawszy iluminacji dozna...
Każdemu który zaszywszy się w skrytej górskiej dolinie prawdy zechce usłuchać..
Każdemu co poznawszy prawdę odwagę ją ma wygłosić...
Każdemu takiemu śmierć ogłosiliście.

To z okazji matury z j. polskiego
I niemniej to rodzaj memento, ale znaczenie wyjawię już w innym czasie, życiu i innych okolicznościach


Edycje mają charakter poprawki kosmetycznej - zjadam zbędne spacje, przecinki i inne patchworkowe niedoróbki strony graficznej tekstu, bo przecież trzeba o czytelnika zadbać




Edytowany 4 raz-y, ostatni raz: 2013-05-07 18:17:29
Całość to coś więcej niż suma części...
https://qube19.blogspot.com/

Post: #10 
2013-05-09 23:18

topola

Tańczący z wykresami
Warszawa
Posty: 512
Shouty: 28054
0
Całkiem ciekawy wątek, przyznać trzeba. Nawet przeczytanie go ze zrozumieniem wymaga niemałego skupienia.

Jako że trochę się swojego czasu edukacją interesowałem, a z racji pisania bloga można powiedzieć, że ciągle edukuję, napiszę dwa słowa.

Z jednej strony walczymy z wiatrakami. Zmiany cywilizacyjne postępują, a więc zmienia się i młodzież. Mam 26 lat i co najmniej od dekady nie trzymałem w dłoni encyklopedii. Sama nauka wygląda inaczej, bo nie trzeba już zapamiętywać i uczyć się, a coraz więcej można odtworzyć, czy też skopiować. Pomijam tu milczeniem korzystanie w trakcie klasówek ze smartfonów, o czym coraz częściej się słyszy.

Z tej więc strony mamy coraz gorszy materiał ludzki, z którym muszą pracować nauczyciele i nie musi być wcale winą szkoły, że jest gorzej niż było kiedyś.

Z drugiej strony nie zapominajmy, że zazwyczaj człowiek myśli na zasadzie "kiedyś to było lepiej, nie to co dziś". Dlatego nie dajmy się oszukać swojej głowie

Kolejna kwestia to standaryzacja, czyli testy. Są powszechnie krytykowane, ponieważ spłaszczają przekrój uczniów. Kiedyś mieliśmy większe zróżnicowanie między uczniami wybitnymi i tragicznymi. Obecnie to wszystko się spłaszczyło i generalnie mamy masę średniaków. Pamiętający "stare czasy" narzekają, że dzisiejsza młodzież to nie to samo, bo się nie interesują, nie są ciekawi świata etc. Ale spójrzmy na dół skali. Z opowieści rodziców wiem, że kiedyś niezdanie do kolejnej klasy było czymś częstym. Co roku bywało, że i kilku "spadochroniarzy" się trafiało. Sam (z moich czasów szkoły) znam jeden taki przypadek, a obecnie myślę, że i coraz mniej osób powtarza klasę. Więc generalnie końcówka się podciągnęła. Nastąpiło spłaszczenie i ma to też swoje dobre strony.

Teraz o uczniach wybitnych, soli tej ziemi i przyszłości kraju. Oni są. Może się nie zawsze wyróżniają, ale zapewniam Was, że jak byli kiedyś tak i są dzisiaj. Tyle, że zamiast zaczytywać się Puszkinem, studiować Platona, czy zajmować się tajnikami matematyki, oni piszą blogi, tworzą aplikacje, czy też zarabiają po 10 tys. w korporacjach. Oczywiście humaniści też są, bez obaw

Czasy się zmieniają, potrzebne są inne umiejętności. I te inne umiejętności młodzież nabywa niezależnie od tego, jak anachroniczny będzie program nauczania.

Lekarstwa niestety nie podam, bo uważam, że czego by się nie powiedziało, zawsze można będzie podać kontrbadania, które udowodnią coś innego. Proponuję poszukać za to w szkołach, które są w czołówce. Miałem przyjemność studiować na Uniwersytecie Warszawskim z wieloma osobami, które pokończyły najlepsze stołeczne licea, tak prywatne, jak i publiczne. I z rozmów z nimi wiem, że tam nauka wygląda zupełnie inaczej. Nauczyciel ma więcej swobody, program "obowiązkowy" często realizuje inaczej, modyfikuje go, dodaje sporo od siebie etc. Generalnie samo nauczanie wygląda inaczej, ale to wynika z podejścia dyrekcji szkoły, samych nauczycieli i rodziców.

Najlepiej to chyba wygląda w liceach prywatnych, ponieważ jeśli ktoś wykłada ciężką kasę za szkołę to najczęściej wymaga. I okazuje się, że przynosi to rezultaty.

Chcąc wysnuć jakiś ogólny wniosek na podsumowanie, warto byłoby pokusić się o kilka eksperymentów. Np. o zróżnicowaniu środków przekazywanych szkołom w zależności od osiąganych przez uczniów wyników ( w sprawdzianach takich, jak matura). Czyli generalnie wypróbować system motywacyjny, żeby szkoła nie działała na zasadzie "czy się stoi, czy się leży..."

Na deregulację nie liczę, ponieważ każdy rząd ma swoje pomysły, związki zawodowe trzymają się mocno, a karta nauczyciela obowiązuje. Dlatego radzę właśnie patrzeć, jak działają szkoły prywatne, które mają więcej swobody.

Sam kończyłem zwykłe publiczne gimnazjum, stołeczny ogólniak ze środka stawki i całkiem niezłe studia na UW. I przez całą moją edukację spotkałem jedynie kilkoro nauczycieli, którzy natchnęli mnie do czegoś więcej niż odwalenie "planu minimum". A często jeden taki bodziec potrafi w młodym człowieku obudzić coś, co kiedyś zaowocuje bardzo ładnie...
https://humanista-na-gieldzie.blogspot.com

Post: #11 
2013-05-09 23:33

qube

Universe
Posty: 435
Shouty: 48214
0
Chyląc czoła przed kunsztem Topoli - prosta, czytelna stylistyka, zbalansowane słownictwo - pisząc krótko perełka
Choć korci mnie, żeby sobie popisać o budzeniu się z głupawkowego śpiączkoamoku...
A kontynuując niejako mój poprzedni post:
Jednak jedna rzecz nie daje mi spokoju - fakt że pędząc niczym Struś Pędziwiatr w kierunku zakończenia męki waszych oczu i umysłów, kompletnie pominąłem kilka, jakże ciekawych aspektów problemu degeneracji umysłowej obecnych "młodych" pokoleń.
Tak, mea culpa wracamy do tego, jednak nadgryzłem to od strony braku właściwych wzorców, natomiast jest to w pewnym znaczeniu mój konik, więc skoro już się do niego dobrałem to będziemy sobie radośnie patatajać w klasycznym stylu cowboya ze spaghetti westernu po jałowych preriach moich rozmyślań, z rzadka porośniętych karłowatymi kępkami rosochatych myśli. Tak przy okazji nie posiadacie przypadkiem namiarów na taniego jednorożca? Dwurożec też może być, ale takiego z niskim przebiegiem i ważnymi badaniami technicznymi, atesty PZM i PZH mile widziane - wszelakich innych bez książeczek serwisowych nie biorę . A patatajanie nabiera wówczas nowego poziomu stylotęczowytważalności
Ale się zagalopowałem w dziką dygresję...
Wracamy na szlak degeneracji umysłów -
tym razem nieco odwracamy zasady, ja stawiam teorie, a wy próbujecie je obalić ( doświadczenie jako naród w obalaniu różnych rzeczy mamy niebotyczne ).
Już już piszę co mi tam w mózgownicy się roi i kroi...
Otóż zaczynając od prostackiego sprowadzenia problemu logiką ad absurdum: degeneracja umysłu to przecież nic innego jak zanik wyższych funkcji umysłowych czasem naiwnie nazywanych świadomością
Idąc tym tropem szybko, za szybko jak dla mnie docieramy do pytania czym/kim jest człowiek?
Chodzi mi o fakt klasyfikowania tzw. istot samoświadomych - czy homo sapiens który z własnej nieprzymuszonej woli, tu zaznaczam że nieprzymuszona wola rozwinie się nieco dalej w kilku kierunkach, przestaje myśleć wciąż jest brany pod uwagę jako "człowiek"?
Nie jestem filozofem (nie wiem czy jeszcze nie czy na wasze szczęście nie ) bądź też etykiem więc pozostawiam to waszemu rozważnemu rozważaniu (a takie idą najlepiej gdy się coś obali ).
Radośnie i przepoważnie (ups! ) meandrujac dalej niczym uparta rzeka, która zawsze musi zobaczyć wielką wodę, wpadamy do worka z napisem presja społeczeństwa - tu będziemy niemniej prześmiewczo zabawiać się wolą wolną i nieprzymuszoną, dużo ułatwił by mi to teraz model przeźroczystej klatki urojonej wolności, ale z wrodzonego lenistwa nie chce mi się go objaśniać...
Wybaczcie tę chwilę słabości.
Natomiast zapewne każdy z was doznał kiedyś mniej lub bardziej upierdliwego wrażenia ograniczenia - " Co ludzie pomyślą? "
Kwestię myślenia dowolnej zbiorowości ludzkiej dyskretnie przemilczę.
Oczywistością jest, że pobabrawszy się w ścieku tak zwanej psychologii trafiamy na fant nazywany piramidą potrzeb niejakiego Masłowa.
Istnieje w nim cudne pięterko o wdzięcznej i szerokiej niczym lej po bombie charakterystyce - potrzeba akceptacji i samospełnienia.
To ostatnie trąci Panem Onanem o którym jako grzeczne ludziki nie mamy bladego pojęcia
Jednakże w ów lej wpada również chęć zaistnienia w otaczającym nas środowisku - szczególnie ostro widoczne u tzw. " gimbusów", cóż mieszanka hormonów dodatkowo dodaje swoich smaczków. A co nie imponuje bardziej niż mimikra osoby dużo starszej?
Plus wypomniany brak wzorców i
BUUUUUM
eksplozja głupoty i ryzykanctwa, ale przecież młodość musi się wyszumieć - tak uspokajamy i uciszamy rozsądek pakując go w "sukę" i umieszczając w ściśle tajnym więzieniu CIA w głębi naszej twarzoczaszki.
Nie zamierzam podawać tu sposobów na akcje w stylu "Mission: Uwolnić racjonalność" bo Tom Cruise tu nic nie zadziała.
Taką misję każdy musi rozplanować i wykonać samemu.
To chwilowo koniec, a czy nie zostanie już nic musicie sami zdecydować
Może się jeszcze odezwę
Cześć i pamiętajcie: free Your mind

Ps. Dla tych którzy nie widzą w tym sensu niczym w matematyce rodem z podstawowej matury, nielegalnie legalistycznie niemożliwe niespotykana białoszarorynkowa firma operująca pod przykrywką pokrywki jako "Qube" proponuje następującą antynierozrywkę absolutnie niewysilającomęczoąco umysłowo:

" Unknown?"

Zagubiłem się
szukając sensu bycia
Teraz niczym śmieć
bez celu błąkam się
po ulicach życia
szukając znaczenia
w bladym blasku porannego świtu
w wieczornym mrocznym lśnieniu latarni
w nierównościach chodnika
w odrapanej budzie przystanku
widać naiwnych napisów moc,
idę więc w ciemną noc
szukając znaczenia słów
Bo odgadł zagadkę bytu ten,
co gębą tak rusza
że gęba się porusza
a wyraża się dusza...

Lub też alternatywnie:

"(The meaning)" - tytuł ten jest wersją partyzancką
i wymaga dopieszczenia niczym olśniewająco-oszałamiająca kobieta

W natłoku myśli,
nawale spraw,
pośród innych zagubieni,
utraciwszy sens życia,
miotamy się rozpaczliwe,
poszukując
znajomego znaczenia...

Ps.2. Jak chcecie jednak poznać ten model przeźroczystej klatki urojonej wolności to piszcie na pocztę wewnętrzną
W tym miejscu dostępne również za ładny uśmiech pięknych pań objaśnienia i przypisy do użytych przeze mnie parafraz i kontekstów literackich.
I na koniec końców:
Czy człowieczeństwo to wyścig o złotą palmę głupoty?
Papatki
Całość to coś więcej niż suma części...
https://qube19.blogspot.com/

Post: #12 
2013-05-10 20:11

Usunięty

Posty: 0
Shouty: 0
0
Napiszę w ten sposób...

Dzisiaj większość ludzi ma wyższe wykształcenie, tylko nic nie potrafi robić. Sam posiadam takowe w Zarządzaniu i Marketingu, ale "pracuję" w prywatnej firmie. Zarządzanie przydaje mi się do kierowania firmy, szukania szans, zysków itd.

Kwestia czy 90% ludzi, którzy skończyli kierunek taki jak ja pracują w swoim zawodzie, lub mają własne firmy... Tak nie jest, tak samo jest po innych kierunkach. Poziom edukacji polega na fachu w ręku jak to powiadają.

Mi osobiście brakuje ludzi do pracy, tylko w mojej branży to nie ma ludzi, a teksty typu "szybko się uczę" to nie robią na mnie żadnego wrażenia. Są sami do "zarządzania", tylko czym oni mogą zarządzać, jak wielu z nich nawet nie potrafili rozsądnie zarządzać swoim czasem, wiedzą podczas studiów.

Wiele branż wymrze dzięki wspaniałej reformie AWS, bo każdy rodzic chce mieć dziecko z mgr. Czy coś z tego wynika ?? No moim zdaniem jedno, czyli nowi bezrobotni.

Dodano 2013-05-12 16:34
topola

Co do kwestii prywatnych szkół, to mogę się tutaj śmiało wypowiedzieć. Sam kończyłem studia na prywatnej uczelni WSB-NLU w Nowym Sączu. Ograniczeniem w szerokości nauczania były obostrzenia MEN. Po prostu jest pewien kręgosłup rzeczy, które MEN wymaga i muszą być one realizowane. Moim zdaniem ten kręgosłup jest źle ustawiony i kompletnie nie pasuje do realiów.

O wiele więcej wyniosłem z zajęć gdy prowadzili to amerykanie/anglicy niż od polskich nauczycieli. U nich (obcokrajowców) zauważyłem pewną interesującą rzecz. Nikt mnie do niczego nie zmuszał, poziom prowadzenia zajęć polegał w dużej mierze na traktowaniu studentów jak równy z równym, a nie protekcjonalnie. By było śmieszniej to czasem z nimi chodziło się po zajęciach na piwo. Na początku mnie to bardzo szokowało. No bo jak wykładowca idzie do pubu ze studentem na piwo i gadają o pierdołach, a także o tym co jest na uczelni. Nie mieściło mi się to w głowie kompletnie. Wtedy zrozumiałem, że traktowanie studenta z godnością i patrzenie na niego z perspektywy kogoś zdolnego a nie idioty jak to ma miejsce, mobilizuje ludzi do działania. Bo nikt ich nie krepuje nic nie nakazuje. Prosta sprawa mój native speaker na początku semestru powiedział rzecz, którą zapamiętałem do dziś... "Możecie jeść, pić napoje na zajęciach, nawet żuć gumę, ale by tylko to nie przeszkadzało wam w poprawnej komunikacji na zajęciach ze mną i innymi..." Niby nic a jak kompletnie rozładowuje tradycyjne relacje nauczyciel student. Tak samo było z rzeczami, które uczyli. Chciałeś to się uczyłeś, nie to nie To każdy z nas decydował czy wyjdziemy stąd baranami czy z wiedzą.

Oczywiście są też polscy nauczyciele, którzy w ten sam sposób postępują. Ale nie trudno jest zauważyć, że oni kończyli szkoły amerykańskie. Przyjeżdżał kiedyś do mnie na uczelnię koleś z banku BPH (to jeszcze przed połączeniem z Pekao). Prowadził on wykład z Międzynarodowych Stosunków Gospodarczych (był tylko wykład z tego przedmiotu + egzamin na koniec). By było o wiele śmieszniej to wykład trwał 4h był w piątek i zaczynał się o 14. Pierwsze stwierdzenie od razu nasuwa się samo... Kto na to przyjdzie i na 4h. Co się okazało, była pełna aula ludzi za każdym prawie razem... Był też nauczyciel, który prowadził zajęcia z etyki biznesu o 8 rano, system zaliczenia taki sam jak powyżej. Okazało się, że nie docenił studentów i wybrał za małą salę, bo praktycznie tam były podobne tłumy jak z MSG.

Konkludując, gdyby nie MEN i jego głupie wręcz obostrzenia, na swojej uczelni nauczyłbym się bardziej tego co mnie interesuje, to co mi się wtedy wydawało potrzebne (tu się akurat nie pomyliłem co było a co nie), a nie pierdół, które są powtarzane do znudzenia w każdym semestrze i nic nie wnoszą.

GPWŚwiatWaluty
 Notowania GPW
WIG84443.7+1.09%17:09
WIG202479.1+1.31%17:09
WIG20 Fut2490.0+1.34%17:04
WIG20USD612.3+0.99%17:15
mWIG406221.7+0.47%17:09
sWIG8024145.6+0.38%17:09
 Notowania Świat
Dow38239.7+0.40%22:02
Nasdaq15927.9+2.03%22:01
Nikkei37934.8+0.81%22:00
DAX18166.9+1.39%17:31
Ropa WTI83.7+0.10%22:44
Złoto2340.1+0.34%22:00
 Notowania Waluty
EUR/PLN4.31827+0.03%22:00
CHF/PLN4.41628+0.13%22:00
USD/PLN4.03573+0.31%22:00
EUR/USD1.07001-0.27%22:00
GBP/USD1.24979-0.13%22:00
USD/JPY157.891+1.48%22:00
Forum
» Dywidendy 2023 [0]
» Zbiorczy temat z prośbą o... [6]
» prośba o dodanie ETCGLDRMAU [0]
» Prośba [2][CRC]
» WIG 20 ZMIANY [3]
» Zmiana nazwy spółki [1][GLC]
» sprzedaż wycofanego ALUMETALu [5][CNT]
» Co się dzieje ? [6][K2H]
» Nie da się sprzedać [2][CNT]
» Prośba o dodanie Render Cube... [1]
Blogi - najnowsze wpisy
»thomasoo: Kozak podbija giełde XDD
»gra: Dni bez sesji 2016
»sygnaly-at: Jeden wykres zastępuje 1000 słów - MSW
»gra: Podsumowanie roku w grze, 2014 w liczbach
»gra: GPW dni bez sesji w roku 2015
Dane giełdowe dostarcza Statica - statica.pl